Jak ciężko mieć ambicje podboju świata, jednocześnie nie mogąc zwlec się z poduszki.
Kiedyś byłam połączniem wiagry z kokainą. Kobieta la machina, cyborg i robokop w jednym, czyli matką, pisarką, malarką, socjolożką, bizneswoman… od samego wymieniania zmęczyłam się … teraz jestem już tylko przed czterdziestką. Roszczeniowa i leniwa. W jednej ręce szklaneczka z whisky w drugiej czekoladka.
Oficjalnie nic nie piszę, nic nie maluję, leżę i czekam na weekend, alby być najfajniejsza.
To u mnie w skrócie.
Postanowiłam coś zmienić i wrzucać na bloga codziennie newsy o postępach pracy nad "Malutką"… Jakiekolwiek! Przyzwyczajcie się do wiadomości o niczym. Tak będzie dopóki nie skończę, choćbym miała napisać w poście „dupa, dupa” Przymus mnie delikatnie odrzuca, ale szukam sposobu na przełamanie impasu i po raz pierwszy proszę o motywacje, nawet średnio prawdziwą. Coś jak: „dasz radę” „maluj dziunia”, „kończ ten projekt, jesteś fajoska”.
Aktualnie wskrzeszam leniwe kości do wykonania ruchu pędzlem . Malutka powstaje w bólu, od ponad trzech lat. Do śmierci skończę, oby nie mojej…
Jest na pewno projekt okładki:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz