Niektóre historie są zbyt
piękne, żeby nie były opowiedziane. Carpe
Diem jest jedną z takich historii.
Serce Rosalie Heart przestanie
bić za siedemset dni. Uporządkowana i ułożona studentka prawa zaczyna żyć zgodnie
z filozofią carpe diem – chwytaj dzień, bo każdy może być jej ostatnim.
Czas przyśpiesza,
wszystko staje się intensywne, szczególnie gdy Rose poznaje Daniela. Niewinna
randka, która nigdy nie miała mieć ciągu dalszego, przeradza się w płomienne uczucie
między dwojgiem ludzi. Ale czy warto pozwolić się tak zakochać w obliczu
ciążącego nad Rose wyroku śmierci?
Książka Carpe Diem to opowieść o
niesprawiedliwości jaką przynosi życie, o tym, że prawdziwa miłość, choćby
tylko na chwilę, zawsze jest warta przeżycia. Że, niezależnie od okoliczności,
ryzykuje się dla niej wszystko. Carpe Diem
to po prostu piękna historia.
Diana Rose jest blogerką
i recenzentką, studentką prawa. Carpe
Diem to jej debiut literacki. Na co dzień to ona ocenia książki, dziś sama
staje się obiektem krytyki. I ja mam tę świetną sposobność być jedną z pierwszych
recenzentek jej książki.
Powieść Diany Rose to
dobrze napisana proza new adult. Nie
lubię zwrotów w stylu: „Jak na debiut, to niezłe”. Ale tak właśnie jest. Carpe Diem to dobry początek kariery pisarskiej,
rozgrzewka do kolejnych powieści.
Doskonała książka to
dobra fabuła i świetnie wykreowani bohaterowie. W momencie gdy zabraknie
jednego z tych elementów, powieści czegoś brakuje. Często mówi się, że pisarze
mają określony typ, że czują się lepiej w wymyślaniu fabuły a gorzej kreują
bohaterów i odwrotnie. Jakim typem jest Diana Rose? Poczytajcie.
Pierwszoplanowymi
bohaterami są Rosalie i Daniel.
Rosalie to pół Polka, pół
Amerykanka. Dziewczyna urodziła się w USA, ale problemy/wybory rodzinne zmuszają
ją do przeprowadzki do Polski. Zamieszkuje z bratem, który zastępuje jej ojca, z
jego małżonką i dziećmi. Rosalie jest ciężko chora na serce. Jej życie to
odliczanie. Jedyną szansą dla niej jest przeszczep serca.
Daniel to chłopak,
którego również życie nie oszczędzało. Jest wewnętrznie skonfliktowanym
dwudziestosiedmiolatkiem, który, mimo że nie dogaduje się ze swoim ojcem i
dziadkiem – lekarzami, sam zostaje lekarzem. Co więcej – trafia do szpitala,
gdzie ci pracują. Ale Daniel, w przeciwieństwie choćby do swojego ojca, jest
mało wrażliwy na pacjentów. Traktuje ich niczym jego idol, Dr House. Ludzie są
dla niego jak zepsute maszyny, które trzeba zdiagnozować i naprawić.
Mamy też kilku bohaterów
drugoplanowych, mniej lub bardziej zaangażowanych. Jamesa – brata Rosalie,
Agnieszkę, żonę Jamesa, dzieci, przyjaciół Rosalie, krewnych Daniela.
Książka ma dość
przewidywalną fabułę, co niekoniecznie musi być minusem. To, że od początku
wiemy, iż Rose umrze, tylko podkręca dramaturgię jej wyborów. Książka ma dobry
początek, rozwinięcie, w którym wiążemy się z bohaterami, i zakończenie, jakie powinno
zadowolić wszystkich. Są wyraźne zwroty akcji, które zawiązują fabułę.
Dla mnie Diana
zdecydowanie jest typem „fabulary” – pisarki tkającej opowieść, czego
świadectwem jest naprawdę dobre zapętlenie akcji na końcu powieści. Należałoby
natomiast popracować nad kreacjami bohaterów, szczególnie nad różnorodnością
języka. Powieść konstruowana jest narracją pierwszoosobową, świat widzimy
oczami Daniela i Rosalie. Język, jakiego używają bohaterowie, jest zbyt do
siebie podobny. Napotykamy na zwroty opisujące sposób ekspresji, które są takie
same dla obojga bohaterów. Brakowało mi w też w świecie Daniela większej ilości
żargonu medycznego, atmosfery szpitala, dyżurów.
Natomiast bardzo podobała
mi się kreacja bohatera drugoplanowego – brata Rose. Wydaje mi się, że to
najbardziej charakterystyczna, wyrazista postać, ze względu na swoje
przekonania i sposób działania.
Mocną stroną książki jest
umiejętnie przeplatana narracja Daniel – Rosalie. Książkę czyta się bardzo
dobrze i szybko. Styl pisarski Diany Rose jest łatwy w odbiorze i skierowany do
młodego czytelnika. Myślę, że powieść znajdzie wielu odbiorców new adult.
Zdecydowanie polecam
książkę Diany Rose.
Za przeczytanie dziękuję
Wydawnictwu Videograf i autorce.
Bardzo dziękuję za cudowną recenzję :D Dobrze wiedzieć, że jestem typem "fabulary". Co do bohaterów to postaram się popracować nad ich kreacjami, żeby były pełniejsze. Dziękuję za cenne uwagi, na pewno je zapamiętam :)
OdpowiedzUsuń